2/18/2014

W lutym cieszy mnie...

W lutym spaceruję z psem po parku i patrzę na matki z dziećmi w wózkach. Odkąd przeprowadziliśmy się na drugą stronę Wisły, życie płynie nieco wolniej, jakby zamknięte w szklanej kuli. Park przypomina tekturową makietę bez życia, z krwiożerczymi drzewami jak u Tima Burtona. Jest niby - trawa, jest niby - słońce, jest ciepło, ale nie ma jeszcze tych świeżych wiosennych zapachów, które unoszą, uwodzą.

Mimo wszystko ta niby wiosna cieszy mnie! A oprócz niej...

1. Lhasa de Sela. Amerykańsko - meksykańsko wokalistka, która komponowała w trzech językach: angielskim, francuskim i hiszpańskim. Totalnie mną zawładnęła, bo jej muzyka to i mistycyzm, i dziwna tęsknota, i melancholia. Jest w tych dźwiękach i niskim głosie Lhasy coś pierwotnego jak odgłos bicia serca, niepokojącego i fascynującego zarazem. Niestety, Lhasa zmarła na raka piersi przed paroma laty, co ze smutkiem odkryłam na początku przygody z jej muzyką...


2. Estes Pinkola Clarissa i "Biegnąca z wilkami. Archetyp dzikiej kobiety w mitach, podaniach i legendach".

Książka - legenda autorstwa hiszpańskiej autorki Clarissy Pinkoli Estes. Książka, którą "każda kobieta powinna przeczytać". I tu gdzie powinny popłynąć słowa wartkim nurtem, tam pojawia się tama. Bo to nie książka, tylko podróż: w siebie, w sny, na pustynię, podróż trudna, ale ciekawa i pożyteczna. Autorka (antropolog i psycholog w jednym) używa pięknego, metaforycznego języka, a książka wydaje się być jednym wielkim cytatem pobudzającym myśli, będącym wyzwaniem...Wciąż czytam, przebywając gdzieś na południu. Ciągnie mnie do Ameryki Południowej, gorących kolorów, wielobarwnych ptaków...Zarówno Lhasa, jak i Estes dobrze mnie trzymają w tych rejonach.


"sztuka jest niezwykle ważna, bo upamiętnia pory roku duszy albo szczególne lub tragiczne wydarzenia w podróży duchowej".
                                                                                         - cytat z "Biegnącej z wilkami"

                                                                   
3.  Zaz - "Zaz".  Towarzyszyła mi w drodze powrotnej z Paryża, cały jej debiutancki album jest moim odczuciu wręcz znakomity! Pozytywny, pasuje do porannych, figlarnych promieni słońca.





 4. Kolczyki.


Prezent. Może to głupie, może infantylne, ale noszenie ich poprawia mi nastrój. Lubię ich blask oraz chłodny dotyk kryształu. 


 5. Świeczniki.


Mam dwa ulubione, które zapalam wieczorem i stawiam na parapecie okna, czekając na Niego. W Nowym Domu są doskonale widoczne z okien i nieco przypominają mi o Oslo, zwyczaju stawiania lampionów przed wejściem...





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz:)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka