9/08/2012

Mniej znaczy więcej.

Już nie pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałam powiedzenie Less is more. Wiem tylko, że szalenie mi się spodobała tkwiąca w nim, jakże genialna idea! Mniej znaczy więcej. Im dłużej żyję, tym lepiej ją rozumiem i bardziej mnie pociąga. 

Kiedy chodziłam do podstawówki, lubiłam stawiać na półkach biurka różne drobiazgi, kiczowate szkatułki, figurki, wieszać zawieszki. Pamiętam, że moja mama nazywała to kiczem

W wieku nastoletnim przyszła faza na suszone kwiaty, ramki ze zdjęciami i rękodzieło. Był to czas, kiedy nosiłam się na czarno, kręciłam włosy farbowane na kasztanowy kolor, nosiłam barokową biżuterię i nie stroniłam w stroju od falbanek i koronek. Lubiłam malować się mocno, w tyle femme fatale, niemalże przesadnie.

fot. Kultura i kreacja.
Obecnie bardziej pociąga mnie ładny krój i kolor ubrań, niż ich strojność. Biżuterię noszę rzadko, nawet kolczyki, które przez lata były moją miłością. Nie cierpię "kompletów", które dają efekt przeładowania. Jak bransoletka, to tylko ona i nic więcej. Jak bogate kolczyki, to prosty strój. Inaczej czuję się wizualnie źle ;) 

Niegdyś z fascynacją przesiadywałam w kawiarniach, które na pewno mogłyby przypaść do gustu Magdzie Gessler. Dziś irytują mnie pęki kolorowych wstążek, kokardki, różyczki, tysiące świec i zdobień. Piękno tkwi w prostocie. Oczywiście, wciąż mam słabość do pięknych drobiazgów, ale występujących raczej solo. 

Lubię moją fryzjerkę - artystkę Emilę za jej upodobanie do minimalizmu. Zawsze w prosto skrojonym ubraniu, z subtelnym makijażem i zarysem jaskółki wytatuowanej na nadgarstku Lubię artykuły i blogi o minimalistach. 

Myślę, że moje prywatne rozumienie minimalizmu to raczej pragnienie harmonii i równowagi niż surowości, bądź wizualnego ubóstwa. Szukanie odpowiedzi w kontrastach między ozdobnym a prostym. Niczym złoty podział w sztuce. Tę ideę staram się podkreślać na blogu - poprzez oszczędną formę wyglądu i bogatsze znaczeniowo słowa i fotografie.

fot. Kultura i kreacja.
Właściwie ten wpis nie miał być manifestem minimalizmu, tylko okazją do pokazania pewnej pięknej rzeczy, wieszaka z cytatem, który dotarł do mnie już jakiś czas temu. Zaproponowane przeze mnie hasło Mniej znaczy więcej zostało nagrodzone w konkursie i nawet nie wiecie, jak byłam szczęśliwa, kiedy okazało się, że wygrałam wieszak z tym cytatem :) Po prostu...idealnie. 

Lubię, kiedy wokół mnie nie ma nieporządku, także estetycznego, który oznacza nagromadzenie za dużej ilości przedmiotów. A walka z materią wciąż jest tak cholernie trudna...Ale kiedy materia zwalnia miejsce, powstaje przestrzeń i można odetchnąć pełną piersią.

Dawno temu utkwiła mi fraza z jakiegoś podręcznika Feng shui, żeby otaczać się przedmiotami, które są dla nas piękne/ważne z jakiegoś względu lub użyteczne. Dziś mogę powiedzieć, że prawie doprowadziłam moje miejsce życia do takiego stanu.


ps. Autorzy wieszaka to szalenie zdolni artyści - metaloplasycy z Nuskuart. Dziękuję Wam, że mogę mieć to cacuszko!

5 komentarzy :

Dziękuję za komentarz:)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka