Dostałam prezenty z masy solnej. Tym bardziej cenne, bo robione „na próbę”, „pierwszy raz” i „nie wiedziałam, czy mi się udadzą”. Są rozkoszne i takie dziecięco - wesołe:). Pachną smakowicie, solą i mąką. Pies nie mógł im się oprzeć;). Czuć od nich też farbę akrylową, którą zostały pomalowane po wypieczeniu. Co ciekawe, po malowaniu straciły pierwotną twardość i są lekkie i miękkie. Każdy z nich był osobno zapakowany w szeleszczącą bibułkę, a całość umieszczona w rozkosznym pudełeczku o barwie śródziemnomorskiego morza…Jak zawsze, prezent dopracowany w każdym estetycznym detalu. Dziękuję!
Ten w kącie to storczyk. Ma zaczątki małej hodowli. Wiewiórki dostaję zawsze, w różnych wersjach - z masy, plasteliny, a raz nawet uszytą własnoręcznie jako maskotkę - przytulankę. Wielbicielką wiewiórek jest się zawsze;).
"Rodzinka biedronek na lodówce? Jasne. Tylko trzeba przykleić magnesy."
Totalnie urzekające i urocze.
"...A ten możesz sobie sama pomalować." To maleństwo ma bonusik - malutką pętelkę, na której można je powiesić.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz:)