7/03/2010

Mistyka dnia codziennego.


 

Czymże jest mistyka? W ludach pierwotnych była nieodłącznym elementem funkcjonowania społeczeństwa, poczuciem łączności z bytem wyższym. Podobnie w kulturach tradycyjnych rytuał umożliwiał „załatwienie” jakieś sprawy, uleczenie choroby czy przejście z jednego statusu społecznego w inny.

Zdawałoby się, że tamten świat był zanurzony w religii, w cudownej wierze w istnienie bóstwa i jego działalności na ziemi. Można pozazdrościć takiego życia, które dzięki partycypacji mistycznej nie jest podatne na doświadczenie, bo wszystko pozostaje w rękach bogów, a każde zjawisko ma swoje odrębne znaczenie i przypadkowość nie istnieje.

Wyobrażam sobie, że świat kultur prymitywnych był magiczny, a owa magia nie była przeznaczona tylko dla wybranych. Była namacalna. Bo kto wkładał by kilkakrotnie rękę do ognia, tylko dzięki wierze w to, że tym razem bóstwo pozwoli uniknąć oparzenia?

Oto żyję w tym społeczeństwie, otaczają mnie duchy, a każde zjawisko ma swoje znaczenie. Ważna jest moja krew, ważne są wydzieliny i to, co trzeba z nimi zrobić, ważne są moje zdobienia na ciele. Aby stać się kobietą muszę odbyć pierwszą miesiączkę i znieść wszystkie niedogodności z tym związane. Podczas okresu jestem izolowana, a później palę swoje ubranie. I znowu jestem czysta. Abym mogła zdobyć męża, wybranek musi przekonać do siebie podarunkami mych braci i rodzinę, czasami obrywa. Biada naszemu dziecku, jeśli urodzi się czarne. Bo czerń to nie kolor, a jeśli nie ma takiego koloru, to dziecko nie ma żadnego statusu społecznego.

Żyję w czasie świętym, chcę w nim żyć i chcę dotykać boskości. Wypatruję znaków. Mój świat określa wielki słup, środek świata, który wyznacza moją przestrzeń. Poza granicami mojego świata nie ma nic. Jest tylko zło.

Jednak wiadomo, że nic z tych rzeczy nie ma miejsca. Żyję w mieszkaniu znajdującym się w bloku i o religii przypomina mi tylko dźwięk dzwonów kościelnych, które nie dają o sobie zapomnieć codziennie dokładnie w południe. Czy ludzie w kościele czują w nim obecność Boga? Ja czuję chłód kamiennych ścian i posadzek, zapach kadzideł i melancholię.

Zastanawiam się czemu ludzie tak bronią się przed myśleniem mistycznym. Łykają leki na ból głowy, zamiast uwierzyć w siłę ciepła własnych rąk. Nie zawsze wierzą, że kiedy kogoś lubią lub nie, to wysyłają do niego „fale” dające odczuć o tym tej osobie. A już najbardziej opierają się faktowi, że słowa wypowiadane przez nich mają moc oddziaływania i mogą pomóc albo zaszkodzić. „Kocham Cię”, „Nienawidzę Cię”, „Jestem gruby/brzydki/głupi”. Czy one nie brzmią trochę jak zaklęcia wypowiadane w dobrej lub w złej wierze?

Wyrzucając mistykę z życia codziennego, a może wręcz prywatnego, chętnie szukamy jej gdzieś indziej. Jest mnóstwo powieści o wampirach obdarzonych super mocami, o aniołach, które walczą o nasz świat ( a kto z was wierzy w swojego anioła stróża?). To nas kręci, to nas fascynuje. Z filmów straszą nas duchy, a może raczej dusze, demoniczny Al Pacino wiedzie na manowce Keanu Reevees’a. Ale kto z nas wierzy w prawdziwe zło? W diabła? W złe moce?

No tak. Diabeł i anioł to symbole. Dobra i zła. Ale ja czasem mam wrażenie, że chodzi o coś więcej.

Chciałabym mistyki. Poczucia świętości. Czasem wydaje mi się, że widzę jej przebłyski. Kiedy wiatr wieje i porusza liśćmi. Albo wtedy, kiedy słońce powoli znika i rzeźbi w ziemi światłocienie. Nikt mnie nie przekona, że cmentarze nie są smutne ani ciche, bo wierzę, że tam gdzie płaczemy zostawiamy w jakiś sposób swoje emocje. Podobnie rzecz ma się z radością.

Nie potrzebuję bogatych strojów, brzmienia bębnów czy narkotycznych ziół. Chciałabym tylko, aby nasze życie było bardziej święte.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz:)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka