3/30/2010

It's all in my head

To już nie pierwszy raz, kiedy mnie odwiedził. Przychodził, a ja starałam się jakoś zamaskować swoje myśli, żeby nie miał do nich dostępu. Kiepsko sobie z tym radziłam. Poza tym, mógł wcielić się w każdą napotkaną osobę, najczęściej wybierał kaleki lub ułomne dzieci. Kiedy przechodziłam obok takiej grupki osób i wychwytywałam wśród nich dziwnie zachowującą się postać, byłam niemalże pewna, że to on. Patrzy na mnie, ale nie może zrobić nic więcej. Biedna istota poruszana jego mocą oczywiście nie zdawała sobie sprawy z tego, co się z nią dzieje. Wpatrywała się jedynie we mnie, a ja przyspieszałam kroku, nie wiedząc kiedy i gdzie znowu na niego wpadnę.

Czułam zagrożenie. Strach.

Uciekałam przed nim, ale właściwie nie miałam dokąd.

Najbardziej przerażały mnie morderstwa. Znajome osoby doniosły mi, że zamordowano pewną dziewczynę. Byłam wstrząśnięta. Szybko przybyłam na to miejsce i wezwałam Go.

Nakazałam, aby przywrócił ją do życia, po tym co zrobił. On czasami działał zupełnie bez sensu, jakby się gubił w świecie ludzi. Nie widziałam jak się pojawił, ujrzałam tylko efekty jego działań. Dziewczyna ożyła. Wcześniej zginęła powieszona. Ocknęła się, a czas wokół nas cofnął się do momentu, kiedy jeszcze żyła. Odetchnęłam, bo ona nic nie pamiętała.

Wokół świat malował się na szaro, panował chłód. Postanowiłam wracać.

Wiedziałam, że ucieczka przed nim nie ma sensu. Nie miałam, gdzie się ukryć, znał moje myśli, nad którymi nie potrafiłam zapanować.

Zamknęłam się w mieszkaniu. Okno było otwarte, ale o dziwo, do pokoju nie wpadał śnieg padający na dworze.

Wtedy go zauważyłam.

Szedł powoli uliczką. Nigdy wcześniej nie widziałam go w tej postaci. Wpatrywałam się w niego, ale zanim zdążyłam zareagować, zmaterializował się w moim oknie. Wszedł do pokoju. Nie odzywał się do mnie, tylko wpatrywał intensywnie. Znacznie przewyższał mnie wzrostem. Miał na sobie dziwny, futrzasty, ciemny płaszcz, absurdalnie staromodny.

Stał naprzeciwko mnie i się uśmiechał. Patrzyłam na niego, analizując jego wygląd. Brązowe, okrągłe oczy, niewinne jak u dziecka. Lśniły. Równie wspaniałe były jego włosy, ciemno rude, sięgające ramion, gęste. Obeszłam go i z podziwem ujrzałam jak te włosy, pełne kolorów, zdobią kołnierz jego płaszcza. Odwrócił się razem ze mną, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Podeszłam bliżej.

Dotknęłam lekko jego płaszcza, a jego uśmiech zapłonął mocniej. I nie tylko on, bo natychmiast poczułam omdlenie, słodkie, zniewalające. Jakby rzucał na mnie urok. Próbowałam zsunąć jego płaszcz. Nie pozwolił mi na to.

- Nie wolno Ci tego zrobić – usłyszałam w głowie jego głos. Nadal się uśmiechał, choć z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk.

Rozchyliłam jego płaszcz i wtedy to zobaczyłam. Pustka. Nic. Jego ubranie było zawieszone na próżni. Nie miał ciała. Patrzyłam i nie mogłam przestać.

- Widzisz, nie zmaterializowałem się do końca – znowu te słowa dochodzące nie wiadomo, skąd.

- Jesteś mordercą. Zabijasz ludzi. – powiedziałam. Nie rozumiem, czemu to robisz. Z nudy? Nie dajesz mi spokoju. Dręczysz. Siedzisz w mojej głowie, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Widzę Cię wszędzie. Patrzysz na mnie oczami osób, które mijam. Tych biednych, słabych istot. Czytasz moje myśli. To doprowadza mnie do szaleństwa. Włazisz do moich snów.

- Mogę być i kochankiem, i mordercą. Czym chcesz.

Zniknął. Znów zostałam sama. Czułam zbliżające się niebezpieczeństwo. Próżno wołałam, a wiatr niósł jego imię. Nie pojawił się znowu.

..................................................................................................................................................................

Obrazek:  crisalideinversa.com

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz:)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka