W tamtym roku były świece, ciemne draperie, czarna suknia i wenecka maska.
Był też makijaż w stylu Karin Dreijer Andersson znanej jako Fever Ray, cudownej szamanki, archaicznej bogini! Makijaż niezwykle pracochłonny, ale wykonywany przy utworach Karin był niemalże jak część misterium.
W tym roku jestem grzeczna. W tym roku jedynie fotografuję soczyście pomarańczowe świecące dynie, gapię się na Jacka Dyniowego Króla w asyście Gnijącej Panny Młodej wymalowanych na drzwiach knajpy przy Placu Zbawiciela.
Moja halloween'owa "mroczność" to paznokcie w kolorze wiśni i czekolady, nieco krwi (pobranej
rano na badania) i przedpremierowy seans nowej odsłony filmu Silent
Hill (ech, powinien nosić tytuł "Silent Hill junior!).
Górą popkultura! Dziś mamy i nieco karnawału, i trochę gadżetów, ale też zabawę, swoistą odtrutkę, obłaskawienie przemijania. Niech żyje świat na opak!
Bosko :))
OdpowiedzUsuń