I'm thinking how you taught me how to win
And how to loose
And how to fight the crippling blues that I was born with
Bad dreams and nightmares
Ooo they slip away.
And how to loose
And how to fight the crippling blues that I was born with
Bad dreams and nightmares
Ooo they slip away.
{music}
Byłam w filmie o wampirach.
Minęłam ruiny opactwa Abbey, tego samego, które zainspirowały Brama Stokera do
napisania „Draculi”, i znalazłam się na cmentarzu. To było cudowne miejsce.Wiatr wiał, szaleńczo
szarpał moje włosy, walczył z ciałem. To było jak sen. Życie i śmierć tuż obok
siebie.Cmentarz zrobił na mnie
największe wrażenie, prawie płakałam od uderzeń wiatru, ale doszłam aż do
latarni morskiej. Czułam się samotna, przerażona i zagubiona, coś w morzu
przyciągało mnie do siebie, przyzywało. A potem nagie stopy na
zimnym piasku pełnym małych kamyków i muszli w kolorze nocnego nieba. To
drobiazgi wyrzucane przez wodę przypominały niebo pełne gwiazd, tyle, że można
po nim chodzić. Morze jest niebezpieczne.
Wszystkie te kamienie, muszle są martwe i morze zwraca je nam – „patrz, co
robię z wszelkim życiem”.
- Sheffield, Anglia, 4 sierpnia 2013
- Sheffield, Anglia, 4 sierpnia 2013
Podróż
do Whitby zajęła 2,5 godziny, niezliczoną ilość białym plam owiec i kilka
ogromnych jak góry kurhanów. Im bliżej wybrzeża, tym przestrzeń nieba była
coraz większa, aż w końcu wypłynęliśmy na morze wrzosowisk, porośniętych przez
osty i wszechobecny fiolet kwiatów. Cudowne, cudowne wrzosowiska (ludzie
przychodzą tu na pikniki), demoniczne, pojedyncze drzewa. To, co widziałam,
były jak kadry filmowe jednej z ekranizacji Wichrowych Wzgórz.
W
końcu ujrzałam wybrzeże z malutką figurą opactwa i zostałam wprost opętana
urodą tego miejsca.
emocjami, nagle stanęłam gdzieś pośród trawiastych zboczy, otoczona przez nagrobki. I stałam się na chwilę piękną Isabelle Adjani, przeniesioną w filmową rzeczywistość Nosferatu (1974).
Cmentarz był piękny, spokojny i mistyczny. Miejsce, o którym można powiedzieć: tu znaleźliśmy ukojenie. Szybko, szybko, trzeba zejść po numerowanych stopniach i obejrzeć urokliwe domy Whitby, potem przejść małymi uliczkami, aby dojść nad morze. Stamtąd jest blisko do latarni przypominającej chatkę Muminków, przy której ludzie zostawiają bukiety kwiatów. Potem, kiedy wiatr wywieje z głowy wszystkie smutki, można zaliczyć katharsis, po czym wrócić, popatrzeć na omszałe, oblepione pękającymi wodorostami twarze kamieni i unieść wzrok. Ogromny klif góruje nad ludzkim sztafarzem. A potem pozostaje plaża i hop do góry, do góry...z nieustępliwą obecnością ruin, które wyglądają jak cienie.
Po drodze wystarczy minął urokliwe sklepiki, mroczne wrota z nietoperzem, które przypominają, że w tym mieście odbywają się słynne gotyckie imprezy, w których z dziką chęcią wzięłabym udział. No to kiedy? Tęskniłam za morzem jak szalona, potem pożegnałam się z tym pięknym nadmorskim miasteczkiem i opactwem coraz mocniej chowającym się za zasłoną łąk.
Chciałabym tam wrócić, bo to najpiękniejsze miejsce, jakie widziałam w Anglii.
Zazdroszczę! Niby spoglądam na te widoki przez ekran monitora, ale już czuję ten klimat, ten nastrój... co dopiero tam być duszą i ciałem :)
OdpowiedzUsuń